Widzew Łódź

@widzewlodz

Club based in Łódź, Poland. Founded in 1910. Arena: Stadion im. Ludwika Sobolewskiego 

Łódź, Poland

widzew.pl


arti91
Sen wariata

Na prośbę mojego kolegi z redakcji na swoim blogu chciałbym udostępnić Wam jego felieton dotyczący Widzewa. Zapraszam do lektury:

"Za nami "czarny piątek" na Widzewie. Czarne humory kibiców i wszystkich ludzi
związanych emocjonalnie z łódzkim klubem. Przed nami niecierpliwy czas oczekiwania,
aż strach się bać, co wydarzy się w kolejnych dniach..."

Na Widzew, który zawsze i wszędzie będzie czerwono-biało-czerwony teraz mawia się
"czerwona latarnia". Latarnia pływać nie umie, w latarni nie ma kapitana - jest latarnik. A co
będzie, jeśli zaczyta się on w Panu Tadeuszu i nie zareaguje w porę? Bliżej naszych realiów,
co będzie jak zapomni się grając w Football Managera? Strach pomyśleć. Najważniejsze, żeby
łódzki klub w trakcie tego trzęsienia ziemi z "czerwonej" nie stał się Latarnią morską na Faros,
wtedy na wzór ruin tej słynnej budowli przy al. Piłsudskiego zamiast nowego stadionu,
powstanie jeno muzeum. Muzeum Wielkiego Klubu, który został zniszczony przez...
Powyższy fragment tekstu pojawił się na łamach serwisu widzewlodz.pl dn. 15 grudnia 2013
roku. Minęło niespełna piętnaście miesięcy i słowa te odnalazły swoje miejsce w
rzeczywistości. Krew człowieka zalewa, gdy pomyśli, że popełnił artykuł na poły proroczy.
Oczywiście nadzieja, (która umiera zawsze ostatnia) nadal tli się w sercu. Nieudolność Zarządu
nie powinna być dla nikogo o zdrowych zmysłach novum. Poza tym można pocieszać się
jeszcze faktem, iż "Widzew można ugiąć, ale nie można go złamać". To hasło w tych trudnych
chwilach należy powtarzać niczym mantrę - cóż innego pozostało? Wiele razy było źle, ale z
pewnością w najnowszej historii klubu jeszcze tak źle, jak obecnie nie było nigdy. Sam dziwię
się temu stwierdzeniu, zwłaszcza, że osobiście niejednokrotnie psioczyłem na degrengoladę,
która od lat panoszy się po czerwonej części Łodzi. Dokładnie od momentu, kiedy pewien
biznesmen z Piaseczna postanowił zaistnieć w futbolowym światku i pojawił się w mieście
włókniarzy, obejmując widzewskie stery. Swoimi poczynaniami niejednokrotnie udowodnił,
że piłka nożna nie jest jego bajką, zaś klub piłkarski to nie bank, czy jadłodajnia z egzotycznym
menu - to przede wszystkim sens życia, który trzeba umieć i chcieć zrozumieć. Pozwalam sobie
na dezynwolturę, gdyż wspomniany "bohater", mianując się prezesem dn. 3 lipca 2014 roku
mówił m.in. "chcę podnieść Widzew z kolan i osiągnąć z nim jak najwięcej". Na konferencji
zapewniał także, iż z racji swojej nominacji będzie osobiście odpowiadał za losy klubu. Czy
rzeczywiście choć raz biznesmen zachowa się jak prawdziwy mężczyzna i wygłosi publicznie,
że on i jego współpracownicy dali ciała, zaś wina spoczywa wyłącznie na ich barkach? Po
decyzji PZPN-u trudno tego raczej oczekiwać - rozgoryczony i zdenerwowany opuścił siedzibę
związku wygłaszając mowę w stylu: "zabieram swoje zabawki do innej piaskownicy, dajcie mi
wszyscy święty spokój". Gdy emocje opadły postanowił jednak walczyć, składając do NKO
(Najwyższej Komisji Odwoławczej) wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy licencyjnej
Widzewa. Nie pozostaje nic innego, jak tylko trzymać kciuki za pomyślność. Mogą one boleć,
ponieważ ostatnimi czasy są nader często eksploatowane. Najpierw przy okazji obserwowania
losów budowy nowego stadionu, następnie podczas seryjnie przegrywanych ligowych meczów,
obecnie w kwestii hamletowskiej - "być, albo nie być" dla klubu. Trudno ukryć, że najgorsza
jest niemoc - żeby nie wiem jak obsmarowywać winowajców, przy tym używając najbardziej
wyszukanych słów, odwieszenia licencji Widzewowi to nie przyniesie. Swoimi
przemyśleniami można dać jedynie upust emocjom, które od dawien dawna drzemią w
świadomości. Nie raz, nie dwa człowiek gryzł się w język, by nie orzec z pełną premedytacją,
iż Widzew to przede wszystkim zespół, kibice oraz… dziennikarze, którzy w odróżnieniu do
wielu mają klub w sercu, a nie tam gdzie światło słoneczne nie dochodzi. Oczywiście, pełen
szacunek i podziękowania za spłatę długów, za próby walki o lepsze jutro (nowy trener,
transfery), ale jednocześnie warto postawić pytanie - jak długo można pluć ludziom w oczy i wmawiać im, że deszcz pada? Dość już tego teatrzyku z marnymi aktorami, dość plecenia bzdur
– najwyższy czas na prawdę - bez kurtuazji i tzw. poprawności politycznej. Kolejny krok -
wyjdźmy poza Widzew - przecież o jednym z najbardziej zasłużonych klubów w historii
polskiej piłki od lat mówi się głównie w kontekście kłopotów. Wszyscy śmieją się z
niekompetencji osób zajmujących się sprawami administracyjnymi, nie ukrywają również
zażenowania obserwując sposoby zarządzania klubem. Żart jest dobry na raz, poza tym spełnia
on swoją rolę wyłącznie śmiesząc większość, a nie tylko przeżartych zazdrością do szpiku kości
antagonistów. Ci niech się śmieją dalej, mają do tego prawo, jednak należy zrobić coś, by
wytrącić im z rąk kolejne argumenty. Łatwo nie będzie, tym bardziej, że obecnie trudno orzec,
jaki finał będzie miała sprawa zawieszenia licencji dla Widzewa. Mimo wszystko, przy całym
przywiązaniu dla czerwono-biało-czerwonych barw, trudno jest mieć pretensje do
orzeczników. Zarząd miał chleb, chciał bułek - wymyślił Byczynę, która od początku nie
podobała się w PZPN-ie. Tajemnicą poliszynela jest, że klub miał inne możliwości, które z
pewnością nie niosłyby za sobą przykrości i nie wymagałyby dodatkowego komentarza. Czasu
się nie cofnie, mleko się rozlało. Na pewno nie można zapominać o brawach dla Burmistrza z
Poddębic, który mimo niedogodności i kłopotów nadal walczy dla Widzewa. Postawa godna
podziwu, zachowuje się on jak widzewiak z krwi i kości. Inaczej niż ludzie, którym losy klubu
rzekomo leżą na sercu. Ich ignorancja bardzo boli, doprowadziła do dramatu. Sądzili, że w
stolicy pracują osoby równie jak oni niekompetentne, którym można wcisnąć każdy kit. Liczyli,
że panowie z Komisji będą przymykali oko na wszelkie niedociągnięcia - cierpliwość tych
drugich jednak się wyczerpała - wstali, uderzyli pięścią w stół - powiedzieli PAS! Trudno
polemizować z taką decyzją, widzewscy pracownicy przytaczali argumenty tak absurdalne, że
aż nie przystoi ich powtarzać - teraz po fakcie jest już tylko płacz i zgrzytanie zębów (czy na
pewno?).

Najbardziej żal w tej chorej sytuacji jest WIDZEWA - piłkarzy i sztabu trenerskiego, wszyscy
wykonali w przerwie zimowej mrówczą pracę, aby na wiosnę powalczyć o pozostanie na
zapleczu ekstraklasy. Szkoda także kibiców, którzy zawsze byli/są/będą z klubem na dobre i
złe. Teraz mogą liczyć wyłącznie na cud. Jeśli ten się nawet wydarzy i będzie można rozgrywać
mecze, to o utrzymanie w lidze będzie niezwykle trudno. Remisy w Byczynie nie wchodzą w
grę, zwycięstwa "domowe" dodadzą w tabeli jedynie dwa oczka. Patrząc jednak chłodnym
okiem na tę "czarną" sytuację, można śmiało stwierdzić, że była ona łatwa do przewidzenia.
Ma ona miejsce na Widzewie od lat, przypomina sen wariata, z którego za cholerę nie można
się wybudzić - niech mnie ktoś wreszcie uszczypnie...

MARIUSZ JANIK

arti91
"Zegar wybił ostatnie minuty...

...te co przeżyte w pamięci wędrują..."- to początek wiersza, który napisałem w czasach dzieciństwa, a dziś najwyższa pora było sobie o nim przypomnieć i wylać jego część do tekstu, który jest smutny. Na śmierć nie da się przygotować. To jest niemożliwe. Łza się w oku kręci, gdy klub, który nosiłem, noszę w sercu i będę go nosił w pamięcią sam się niszczy od środka z lekką pomocą z zewnątrz. Może kiedyś wspominałem, a może i nie, ale nie pamiętam czasów, gdy Widzew grał w Europie nie przynosząc wstydu a chwałę dla polskiego futbolu. Co się stało w ciągu dwunastu lat, które z klubem przeżyłem ciężko opisać. problemy finansowe, mizerna gra z momentami dobrze się zapowiadającej, problemy organizacyjne i czasy korupcji, które odcisnęły swoje piętno na Widzewie. Wszystko co kiedyś wywalczyły legendy klubu w ciągu kilkunastu lat kilka osób rozniosło na strzępy.

Smutne to, gdy Widzew w trakcie gdy stadion ma być wybudowany nie jest w stanie sobie zorganizować obiektu zastępczego. Aż pachnie amatorką a nie profesjonalizmem. Jak można zniszczyć klub wyszedł na prostą i nie miał długów i został dofinansowywany kwotą ponad 60 mln złotych z portfela właściciela, który w międzyczasie jakimś cudem dorobił się długów w granicach 15 mln. Nie mogę w to po prostu uwierzyć, że tak się da. Wczorajsza decyzja Komisji Licencyjnej na prawdę boli, ale wierzę, że są to ostatnie podrygi czegoś co mianuje się "Widzewem". Na nazywanie się "Widzewem", "widzewiakami" w pierwszej kolejności mogą mianować się ci, którzy ten klub stworzyli i doprowadzili go na szczyty dzięki czemu cieszy się do dziś wielkim uznaniem. Na to miano zasługują również ci, którzy z klubem są na dobre i na złe i nie robią szkód na rzecz klubu, a jeszcze go w różne sposoby wspierają. Za pieniądze można wiele kupić, ale nie wszystko. Klub piłkarski to nie bank czy restauracja to coś więcej. Z tym ludzie się utożsamiają, tym reprezentują miasto, kraj, dyscyplinę sportową i samych siebie.

Z jednej strony cieszę się z tego, że to jest już końcówka. Czekam na odejście tych, którzy rządzą klubem. Wolę kibicować drużynie piłkarskiej nawet w C klasie, która gra fair zgodnie z duchem sportu aniżeli jakiejś firmie, która w małym stopniu przypomina klub sportowy. Nie będę płakał, bo za nieboszczykami, w tym przypadku "Widzew", płakać się nie powinno. Nie chcę zatapiać i tak zatopionego już klubu swoimi łzami. Na pamiątkę niech zostanie widzewski charakter i wspomnienia pięknych czasów, gdy największe europejskie potęgi piłkarskie czuły respekt, jak to niektórzy lubią nazywać,-"klubem z prowincji". Marzę o tym, by Widzew zaczął od początku. Odizolujmy się od sukcesów, historii, barw, herbu, tak by nigdy już nie podważano Naszego istnienia, tego jak osiągnięto te sukcesy i by jak najdalej uciec od problemów, które narobili na lata ludzie wcześniej i dziś zarządzający tą marką. Jak nam nie wybudują stadionu na Widzewie to przypomnę sobie pieśń "Będziemy Zawsze tam, gdzie Nasz Widzewek gra...".I dokańczając moje "artystyczne" dzieło z początku posta:
"...lecz to nie koszmar, to dobry sen,
skończmy by zacząć Nasz nowy dzień".

arti91

Nie samym futbolem człowiek żyje. Ktoś interesuje się koszem w Widzewie? Zapraszamy do śledzenia.
widzewlodz.pl

arti91
Poniżanie boli

Boli to chyba zbyt łagodne słowo na określenie tego, czego jestem obserwatorem, ale i słuchaczem. Jestem świadkiem już nawet nie poniżania mojego ukochanego klubu przez inne silniejsze sportowo, bogatsze finansowo czy też lepiej ustawione na lewiźnie kluby. Mój klub dogorywa na stadionie, na którym święcił kiedyś sukcesy, a dziś sam znęca się nad swoim paskudnym i obrzydliwym losem. Ten tekst to zapewne pożywka dla wszystkich tych, którzy mają Widzew głęboko w d...e. Moje wypociny to zapewne pożywka dla kibiców i ŁKS, i tych warszawskiej Legii, czyli drużyn, z którymi Nam widzewiakom nigdy nie było po drodze.

Ja jako kibic Widzewa czuję się dumny, że idąc na mecz zakładam sobie czerwono- biało- czerwony szal i nawet, gdy przegrywamy tak jak w ostatnim meczu, to nadal z klubem jestem na dobre i na złe. Nie po to śpiewałem od szczeniaka, że Widzew to mój ukochany klub i nigdy go nie zdradzę, że będę z nim na dobre i na złe. Takich słów nie rzuca się na wiatr. Nie wypowiada się publicznie po to, by ich potem nie dotrzymywać. Porażka boli, te "piguły gorzkich porażek" są czasem nie do wytrzymania, bo jak tez może cieszyć fakt, że kilku zawodników młodszych w większości ode mnie dostaje bęcki na własnym stadionie i nie tylko, a w dodatku ja muszę w pracy dzień w dzień patrzeć na rozbawione twarze ełkaesiaków dla, których takie wyniki są w sam raz.

Przykro mi. Nie, to nie będzie post służący do tego, byście wszyscy mogli wyczytać moje żale, wirtualne łzy czy narzekania do obecnej sytuacji panującej wokół Widzewa Łódź. Ja jestem z tych, którzy wzięli sobie za motto, że "widzewiaka można ugiąć, ale nie można go złamać". Porażki bolą, takie jak te w tym stylu, które prezentują obecni zawodnicy jakże zasłużonego klubu, bolą jeszcze bardziej, bo ileż można oglądać bezradnie uganiających za piłką chłopaków, którzy mają problemy z podstawowymi zagraniami piłkarskimi. Smutno jest patrzeć, gdy sportowiec traci sportową mentalność niezbędną do uprawiania jakiejkolwiek dyscypliny sportowej. jeśli w psychologii, mentalności tkwi już problem to poważna sprawa.

I może od niej powinno się zacząć budować drużynę albo najpierw od razu indywidualnie, po kolei każdego leczyć mentalnie. Jeśli ktoś nie zna dzisiejszej sytuacji, to ja mniej więcej, okiem kibica powiem jak to wygląda na boisku. Widzew to zespół młody. Nie chcę mi się liczyć średniej wieku, ale nie wiele ona przekracza dwadzieścia lat. Nie brakuje w zespole utalentowanych graczy. I mówię to z pełnym przekonaniem. Bartłomiej Kasprzak, Krystian Nowak, Mariusz Rybicki czy Adam Duda to jeszcze nie tak dawno zawodnicy, którzy mogli się nasłuchać pochlebnych komentarzy z ust ekspertów, mogli poczytać o sobie wiele miłych rzeczy, a od kibiców zbierali gromkie brawa, Minął rok i wszystko się poprzewracało. Nagle przestali umieć grać? Dostali zatwardzenia piłkarskiego czy co? Nie można również zapominać o kapitanie- Rafale Augustyniaku czy jednym już z bardziej doświadczonych graczy, czyli Piotrze Mrozińskim. Oni wszyscy to gracze, którym umiejętności starcza na i tak żałosna ekstraklasę nie mówiąc już 1. lidze. Gdy do tego doda się ogranego na Bałkanach Dino Hamzicia oraz największą gwiazdę (z nazwiska) Dimitrije Injaca, to wychodzi całkiem niezły piłkarski szkielet. Swoje miejsce znalazł również wychowanek FC Sevilli. Wyobrażacie sobie? Gracz, który ma w CV taki klub jest za słaby na zaplecze polskiej ekstraklasy? Żart? No to chyba ktoś ma czarny humor. reszta zawodników to piłkarze młodzi dopiero ogrywający się, no może oprócz Batrovicia, który tez był ogłaszany za wielki talent, bo ma papiery na granie, ale jest "ze szkła" i Boris Dosljak, który w Polsce jakoś nie dał o sobie jeszcze usłyszeć.

1. W czym, więc tkwi problem? Moja pierwsza uwaga to brak zdrowego podejścia do rzeczywistości. Prezes Sylwester Cacek nagadał bajek, w których to Widzew miał walczyć o awans. Chyba cel zostanie osiągnięty, o ile awansem będziemy nazywać wejście do 2. ligi. Przed sezonem te hurraoptymistyczne zapowiedzi wyśmiewałem. Patrząc na to co dzieje się wokoło inaczej zareagować się nie dało. I tu wchodzi drugi problem.

2. Złe przygotowanie do sezonu. Bez planu, składu i wszystkiego. Drużynę objął nikomu nieznany albo jak kto woli przez wszystkich zapomniany Włodzimierz Tylak. Kiedyś, dawno dawno temu prowadził jakiś klub na tym szczeblu rozgrywkowym, ale kiedyś, dawno, dawno temu to i ja zostałem królem parkietu na dyskotece szkolnej. Zbieranie zespołu przypominało jak kupowanie skarpet na bazarze, więc i jakość została w pełni pokazana już od początku sezonu. Z każdym kolejnym meczem było coraz gorzej. widać, że zawodnicy odstawali od przeciwników pod względem przygotowania fizycznego, ale i zgrania jako takiego. Nie zadbano o szczegóły w tym podstawę futbolu , czyli stałe fragmenty gry. Wykonawcy pozostawiają wiele do życzenia, a sam chętnie bym sprawdził się z nimi w takowej rywalizacji. Nie czuję się gorszy. W tym tez miejscu należy powrócić do punktu pierwszego, czyli nastawienia się mentalnie.

3. Każdy mecz i każda porażka boli. Mecze z Widzewem można góry zakładać za walkower dla przeciwnika i tego samego zdania są chyba tez piłkarze...Widzewa. Zmiana trenera i powrót chociażby wielkiej legendy- Piotra Szarpaka miało wyzwolić w zawodnikach dodatkowe siły i chęć do gry. Porażki jednak niosą za sobą kolejne to narzekania i nerwowość. Piłkarze po każdym meczu idą pokornie pod siatkę przy której czekają na nich najwierniejsi fani i spotykają się z ..., no wiadomo czym. Na trybunach ludzi coraz mnie, stadion nie długo zostanie wyburzony, a piłkarze skupią się na samych wyjazdach.

Najlepiej, więc zadbać o morale graczy. Bez tego niczego się nie osiągnie. Wiara we własne siły to podstawa w każdej dziedzinie życia. Nie tylko w futbolu czy ogólnie sporcie. Gdzie byśmy nie byli i za co byśmy się nie wzięli to musimy być przekonani tego, że dana czynność wykonujemy dobrze. Można dostać brudną ścierą po pysku, ale trzeba umieć się podnieść i iść jak po swoje. nie można się załamywać. Pewnie jestem odosobnionym kibicem Widzewa, który popiera trenera Pawlaka na ławce i wierzy w grajków. Takie doświadczenie ma wzmocnić tych młodziaków, bo przed nimi parę lat "latania" za piłką. Ja mimo kolejnego metaforycznego dostania w pysk ścierą, wierzę w tych zawodników. Skoro ja w nich wierzę to chciałbym, aby oni także i sami w siebie uwierzyli. Oczywiście zespół potrzebuje wzmocnień, ciężkiej pracy i furę szczęścia do tego by się utrzymać, no ale to jest sport. Trzeba walczyć nawet wtedy, gdy nie ma się już nawet szans. Nie wiem czy to wy piłkarze czytacie i nie mam pojęcia czy kogokolwiek w ogóle interesuje to co ja piszę. W bajki może nie wierzę, na utrzymanie się też zatraciłem nadzieję, ale na to że będzie lepiej nigdy ich nie stracę. Łódź jest zbita niemiłosiernie, nie życzę innym kibicom, by ich ukochane kluby przeżywały takie czasy. Na pogrzeb jednak jeszcze nie czas. Może za jakieś 10, 20 a może 50 lat, Widzew znowu sie odrodzi i tak jak za dawnych czasów będzie straszył nie tylko z nazwy, ale i sportowo wielkie piłkarskie potęgi.
Tekst nie miał na celu nikogo urażanie. Jeśli ktoś czuje się zbytnio dotknięty to przepraszam, ale ja też czuje się mocno dotknięty. Jako widzewiak jestem świadkiem widzewskiej degrengolady, c.d.n...

arti91

Nareszcie!!! Mamy pokazany wygląd nowego stadionu Widzewa. Wejdźcie i zobaczcie jak się prezentuje. Podoba się czy nie? Piszczcie w komentarzach.
widzewlodz.pl

arti91
Na serio: WIDZEW

Data 19.10 jest dla sympatyków łódzkiej drużyny symboliczną. Nie ma więc miejsca na żarty, trzeba poważnie podejść do tematu.
Widzew wczoraj i dziś. Niby ten sam klub, w tych samych barwach, z tym samym herbem, założony w tym samym czasie, a jednak jakże różniący się od siebie...

Wczoraj

Widzew - klubowa ikona na piłkarskiej mapie Polski. Ukochane dziecko legendarnego prezesa, śp. Ludwika Sobolewskiego. Równorzędny rywal takich zespołów jak m.in. oba Manchestery, Liverpool, Juventus Turyn. Drużyna z charakterem, która dotarła do półfinału Pucharu Mistrzów. Zdobywca Pucharu Polski. Czterokrotny Mistrz Polski. Silna ekipa złożona z wybitnych zawodników oddających z siebie w każdym spotkaniu nie tylko 100, ale 1910%. Drużyna rozgrywająca pamiętne mecze z Broendby Kopenhaga czy Legią Warszawa. Ekipa rozrgrywająca emocjonujące Derby Łodzi. Zespół, który niczym magnes przyciągał nazwiska nie tylko piłkarzy, ale również trenerów. Drużyna, na meczach, której stadion pękał w szwach, wspierana niesamowitym dopingiem. Ostatnia polska firma występująca w elitarnej Champions League.

Dziś

Widzew - pośmiewisko. Nazwa, którą bardzo wiele osób wyciera sobie gęby. Zabawka w rękach zarządu, który składa kolejne obietnice bez pokrycia i szuka winy wszędzie, tylko nie na swoim podwórku. Uwielbiającego popadać w kolejne konflikty. Śmiejący się wszystkim prawdziwym widzewiakom w twarz. Zespół notujący kolejne bardzo niechlubne rekordy. Bardzo źle zarządany, złożony z przypadkowych zawodników. Odpychający od siebie. Nieprofesjonalny. Zatrudniający niekompetentnych pracowników. Niszczący bogatą historię. Spadający z najwyższej klasy rozgrywkowej. Traktujący oddanych widzewiaków przedmiotowo. Pozbywający się trenerów, którzy mają swoje własne zdanie i nie zgadzają się na bycie marionetkami. Przegrywający z każdym. Nie umiejący grać na wyjazdach. Upokarzany przez drużyny, które w futbolu osiągnęły niewiele. Zespół, który nie przyciąga kibiców na stadion. "Czerwona latarnia" lig piłarskich - niezależnie czy ekstraklasy czy też jej zaplecza.
by Maniek

Widzew - drużyna podwórkowa nie mająca prawa występować pod tą LEGENDARNĄ nazwą. Zespół, do którego już nikt nie podchodzi z respektem. Team, który jest świetnym materiałem dla rywali na przełamanie się po serii niepowodzeń. Drużyna bez charakteru i ambicji, która zamiast grać uwielbia dyskutować z sędziami. Nieciecza, Chojnice, Suwałki, Bytów - synonimy kolejnych ligowych blamaży. Drużyna kierująca się dewizą ZPZ - zagrać, przegrać, zapomnieć.
by Patryk

I tak właśnie wygląda dzisiejsza rzeczywistość przy al. Piłsudskiego 138. Klub jakże zasłużony dla miasta Łodzi, dla Polski, który odmienił życie niejednego człowieka. Dziś wszyscy związani z Widzewem czujemy się bezsilni i zerkamy z wielką nadzieją, że kiedyś dane Nam będzie oglądać może nie tyle co wielkie sukcesy, ale że będziemy mogli nacieszyć się drużyną silną, zgraną, ale w czasie, gdy klub będzie działał normalnie i stabilnie.Nikt tu nie oczekuje, by zespół Widzewa grał jak równy z równym z Barceloną, Realem Madryt, Bayernem Monachium tak jak było to starych czasów wyżej wymienionych przez moich kolegów redakcyjnych. Chcemy oglądać drużynę, która słynęła z widzewskiego charakteru. Chcemy, by władze klubu nie ośmieszały tego na co pracowali tyle lat wielcy piłkarze ze Zbigniewem Bońkiem na czele. Bo dziś ta droga prowadzi na dno. Jako kibic mimo wszystko pozostanę z Widzewem na dobre i na złe. Chciałbym, aby klub był magnesem dla piłkarzy, ale chyba jeszcze bardziej dla młodych, dla tych najmłodszych, w których rękach, nogach i głowach będzie kiedyś to, by widzewskie tradycje podtrzymywać.
by arti91

arti91

Na prośbę mojego dobrego kolegi, rozpowszechniam jego stronę na facebooku dotyczącą Widzewa. Zaskoczę Was. Tak dla oderwania się od futbolu, jeśli ktoś interesuje się także koszem, to może co nieco się dowiedzieć o koszykarkach łódzkiego Widzewa.
www.facebook.com

arti91

Przed Wami możliwość usłyszenia mojego głosu i drugiego wywiadu z widzewskim "supersnajeperem". Zapraszam serdecznie do kliknięcia śledzenia naszego serwisu :widzewlodz.pl

arti91

Serdecznie wszystkich zachęcam do przeczytania mojego pierwszego wywiadu. Moim rozmówcą był piłkarz Widzewa- Mateusz Broź. Wchodźcie i śledźcie widzewlodz.pl. To nic nie kosztuje. :)

arti91
TMRF jak feniks z popiołów

Tego się nie spodziewał chyba nikt. Od tego sezonu w rozgrywkach klasy B województwa łódzkiego kibice Widzewa zobaczą nowy- stary klub. Od niego wszystko się zaczęło. Był rok 1910, władze Łodzi powołały do życia drużynę piłkarską, która byłaby konkurentem dla silnego w tamtych czasach ŁKS Łódź.

Potem następowały wzloty i upadki. Przez te ponad sto lat przewinęło się wielu reprezentantów Polski. Widzew grał z wielkimi futbolowymi potęgami i kładł na kolana takich tuzów jak Juventus czy Liverpool. Niestety nadeszły dla czerwono- biało- czerwonych czasy nie do pozazdroszczenia. Problemy finansowe i gra pomiędzy ekstraklasą i 1 ligą. Nazwa klubu, który dziś będziemy oglądać na zapleczu ekstraklasy się zmieniała. Nie ma TMRF wśród najlepszych, ale oto najwierniejsi kibice wzięli w swoje ręce to co dzieje się w mieście włókniarzy.

Takim oto sposobem od najniższych klas rozgrywkowych do lat świetności będzie dążył nowy twór. TMRF Widzew i RTS Widzew to oddzielne kluby. Podobnie ma się rzecz w angielskim mieście włókniarzy- Manchesterze. Wszystkim znany Manchester United ma swojego protoplastę czyli FC United.

arti91
Can you play a football?

Po raz kolejny i nie wiem który to sezon już, przy al. Piłsudskiego w Łodzi trwa wielkie sprawdzanie i szukanie zawodników, którzy spełnią wymagania i sportowe jak i te finansowe. Jedni przychodzą inni odchodzą i znowu kibice muszą uczyć się nazwisk nowych Widzewiaków.

Czytając jeden z wywiadów udzielonych ostatnio na nieoficjalnej stronie Widzewa doczytałem pewne zdanie, które wręcz mnie rozbawiło. A oto i ono: "Uważam, że trzon zespołu i to młody, z ograniem w ekstraklasie, już jest". To słowa byłego zawodnika łódzkiej drużyny. Czemu to zdanie przykuło mą uwagę oraz wywołało uśmiech na mojej i tak już pogodnej twarzy? Ano, ja mocno zastanawiam się jakich piłkarzy Widzew ma i śledzę plotki transferowe wokół klubu i na tę chwilę jest nie wielu zawodników grających dla tak zasłużonej marki jaką był dawno temu Widzew.

Nie wiadomo kto zostanie, a gdzie tu trzon zespołu? Większość zawodników myśli jak zwiać, a jeśli ktoś przychodzi bądź przyjdzie to tylko z niższych lig w celu wypromowania się. Jako kibic wierzę w to, że się utrzymamy, ale bez stabilizacji o taki sukces będzie niezwykle ciężko.